|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Anyu
Administrator
Dołączył: 16 Lip 2006
Posty: 468
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z wyspy ;)
|
Wysłany: Sob 14:25, 19 Maj 2007 Temat postu: Kate and Jack. |
|
|
Dodaje tego śmiecia jeszcze raz .
Zapowiadał się kolejny nudy dzień na wyspie.Minął już prawie rok,odkąd nasz samolot się rozbił.Byłby to nudny dzień ,gdyby Sayid nie krzyknął:
-Hej!Helikopter leci nad nami!
Rzeczywiście ,nad nami leciał helikopter.Wszyscy zaczęli krzyczeć.Pilot musiał to usłysześ ,bo zaczął lądować.Wszyscy pchali się do helikoptera ,nikt nie chciał zostać na wyspie oprócz Rose i Bernarda.Zabrał telko 5 osób ze sobą do Las Angeles ,gdyż zabrakło miejsc.Leciałam ja ,Jack ,Charli ,Claire i jej synek Araon.Gdy helikopter wylądował ekipa ratunkowa poleciała z powrotem na wyspę po resztę rozbitków ,zato nas zaprowadzono do hotelu.Dali nam najlepsze pokoje.Weszłam do pokoju ,położyłam się na łóżku i od razu zasnęłam.
***
Gdy wstałam i wyszłam z pokoju zatrzymała mnie policja.Pojechałam z nimi na komisariat.Musieli mnie wypuścić ,bo okazało się ,że sprawa jest już zakończona.Gdy wróciłam do hotelu nikogo z wyspy nie zastałam.Wszyscy pojechali do swojicg domów.Postanowiłam wrócić do siebie do domu.Okazało się ,że moja mama umarła ,a dom został sprzedany.Przyjaciele przez ten czas nie poznali ,albo się mnie bali.Nie miałam się gdzie podziać.Chodziłam bez celu po ulicach Las Angeles.Nagle potrącił mnie samochód.Upadłam na ulicę e zemdlałamObudziłam się w szpitalu.Przy łóżku ,w którym leżałam siedział lekarz.
-Dzień dobry jak się spało?-spytał się mnie.
-Dobrze dziękuje ,ale jak ja się tutaj znalazłąm?-spytałam
-Potrącił Panią samochód.Prosze się nie martwić ,nic się nie stało Pani oprócz kilku siniaków i zadrapań.
-Aha...,a kiedy będe mogła wyjść ze szpitala?
-Zobaczymy jak wyjdą badania ,od nich wszystko zależy.
Lekarz wyszedł z sali.Zrobiło się strzasznie cicho.Tak się nudziłam ,że w końcu zasnęłam.
***
Rano gdy się obudziłam zaraz do sali wszedł lekarz.Strasznie przypominał mi Jacka.
-Kate?-spytał się lekarz
-Jack?-spytałam
-Tak.Strasznie dawno Cię nie widziałem.-powiedział śmiejąc się.
-Bardzo śmieszne ,lepiej powiec co z wynikami.
-No dobrze ,wyniki wyszły pozytywnie więc już jutro pewnie wyjdziesz.
Jack po tych słowach usmiechnął się.Odwzajemniłam uśmiech.Nagle wszedł do sali jakis lekarz.
-Jack!Potrzeba pomoc na 8-powiedział
-Już idę...Wybacz Kate obowiązki pogadamy później-powiedział Jack poczym wyszedł.
Uśmiechnęłam się co mialo oznaczać "Nie ma sprawy".Dzień leciał mi bardzo długo.Wszystkie zajęcie od razu mnie nudzily.Nie zauważyłam kiedy ,ale zasnęłam.
***
Rano gdy się obudziłam czakałam ,aż Jack powie ,że moge się zbierać i wyjść ze szpitala.Trochce się martwiłam się tą myślą ,bo nie będe miała gdzie zamieszkać.Jack wszedł do sali.
-No dobra ,możesz się już zbierać.-powiedział i wyszedł od razu ze sali.
-Gdy się przebrałam ,poszłam do Jack'a gabinetu.
-Można?-spytałam gdy uchyliłam drzwi.
-Jasne ,siadaj.-powiedział Jack z uśmiechcem na twarzy.
-Przyszłam się pożegnać.
Gdy to powiedziałam uśmiech z twarzy Jack'a od razu znikł.
-Gdzie będziesz mieszkać?-spytał się mnie Jack.
-Sama jeszcze nie wiem.
-Nie masz gdzie zamieszkać?,a Twoi rodzice?
-Rodzice nie żyją...
-Ojej przepraszam
-Nic nieszkodzi.
-To może Kate zamieszkasz narazie ze mną?
-Nie.. za dużo dla mnie robisz.
-Oj już nie przesadzaj zamieszasz narazie ze mną i tyle
-Ale...--
-Nie ma żadnych "ale" poczekaj chwilę zaraz właśnie kończe prace.
-No dobrze...-powiedziałam wychodząc z gabinetu.
Wyszłam z gabinetu.Jack'owi zajęło 15 minut zbieranie się.Potem pojechaliśmy jego samochodem do mieszkania.Gdy dojechaliśmy do celu moim oczom ukazał się piękny domek jednorodzinny.
-Piękny ten dom ...-powiedziałam.
Jack nic nie odpowiedział tylko zaprowadził mnie do środka.W środku domu też było pięknie.Weszliśmy do małego pokoiku.
-To Twój będzie pokój ,rozgość się ,a ja przygotuje kawę.-powiedział Jack.
Gdy wyszedł z pokoju usiadłam na łóżko.Jednak nie był to mały pokój.Był napweno większy ,od którego miałam wcześniej.Do pokoju wszedł Jack.
-Trzymaj.-powiedział siadając na łóżku i jednocześnie podawając mi szklankę z kawą.-Jak ci się podoba?
-Jest śliczny...dziękuje.-powiedziałam śląc mu miły uśmiech.
Było tak miło ,że nagle ... zadzwonił dzwonek do drzwi.
-Poczekaj chwilę.-powiedział Jack.
Wstał i wyszedł z pokoju.Zerknęłam przez ramę od drzwi.Zauważyłam ,że idzie Jack w moim kierunku z dziwną miną.
-Kto to?-spytałam.
Nagle za ściany zobaczyłam Saywera.
-Saywer maleńka.-powiedział jak zwykle z wrednym uśmieszkiem.
-Nie zwracaj się już do mnie tak.-powiedziałam
-Oj przestań lala jak już chodzisz z Jack'iem więc nagle Ci to przeszkadza tak?
Jack wyszedł z pokoju.
-To Ty przestań!Jesteś hamski! A co do Jack to z nim nie chodze!
-To dlaczego z nim mieszkasz?
-No bo...--
-No bo Ci się on podoba!Przecież to widać!
-No bo nie miałam gdzie zamieszkać.
-Przyjmijmy ,że Ci wierze.Ale możesz mi przynajmiej przyznać racje ,że lecisz na niego.
-Coś się na to uparł!?A tak nawiasem po co przyszedłeś?
-Powiem Ci jak mi odpowiesz.
-Nie odpowiem Ci więc możesz już iść jak tak czekasz na ta odpowiedź.
-Nie licz na to ,że tak szybko mnie się pozbędziesz ,daj mi odpowiedź to przestane zawracać Ci głowę i pogadam z Jack'iem jak można.
-Gadaj sobie z nim ile chcesz mi to nie przeszkadza.
-Najpierw daj mi odpwiedź.
-No dobrze!Dla świętego spokoju Ci odpowiem "tak" zadowolony?
-Owszem.-powiedziawszy to poszedł do Jack.
Poszłam do kuchni coś zjeść.Nagle zauwazyłam ,że Saywer wybiega z domu.Poszłam w strone Jack'a pokoju.
-Jack?Co się stało?-spytałam.
Gdy weszłam do pokoju zastał mnie dziwny widok.Jack z krwawiącym nosem.
-Ojej!Co się tutaj stało?-spytałam przysiadając jednocześnie koło Jack'a
-Trochę się pokłuciliśmy.-odpowiedział Jack ocierając nos.
-Trochę?Poczekaj przyniosę okład na nos.
-Nigdzie mi się nie śpieszy...
Minęła chwila i znowu wróciłam.
-To powiesz mi o co Wam poszło?-spytałam.
-Nie obraź się ,ale nie to jest zbyt prywatna sprawa.
-No dobrze...
Siedziałam jeszcze chwilę prz Jack'u.Patrzyłam na niego.Zastanawiałam się o co/kogo pobił się z Saywerem.Także myślałam skąd Saywer znał adres domu Jack'a.Nic konkretnego nie wymyśliłam.Poszłam do "swojego" pokoju ,położyłam sie na łóżku i zasnęłąm.Rano przebrałam się i poszłam do kuchni.Zastałam tam Jack'a.
-Cześć ,jak się spało?-spytał mnie się
-Dobrze ,dziękuje.-powiedziałam-Idziesz dzisiaj do pracy?-dopowiedziałam siadając przy stole(na krzesle xP)
-Nie ,mam dzisiaj wolne ,bo co?
-Nic ,chciałam wiedzieć czy będe miała dzisiaj towarzystwo.
Zjedliśmy śniadanie nie odzywając się do siebie.Zaraz po śniadaniu poszłam na miasto w poszukiwaniu pracy.Większość ludzi bała mnie się nawet wpuścić do lokalu ,znając mnie z telewizji ,że jestem poszukiwana.Późnym wieczorem wróciłam do domu.Gdy weszłam do domu zastała mnie martwa cisza.
-Jest tu ktoś?-spytałam w progu.
Nie dostałam żadnej odpowiedzi.Gdy weszłam do salonu zauważyłam śpiacego na kanapie Jack'a.Cicho się zaśmiałam.Podeszłam do niego i przykryłam go kocem.Poszłam do pokoju.Położyłam się na łóżku.Nie zauważyłam nawet kiedy zasnęłam...Gdy się obudziałam była już 12.Dom był pusty.Pewnie Jack poszedł do pracy.Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi.Gdy odworzyłam drzwi okazało się ,że to Saywer.
-Co chcesz?-spytałam.
-Pogadać ,co już nie można maleńka?
-Można ,właź.
Wpuściłam go do środka.Trochce tego żałowałam ,ale przynajmniej może od niego dowiem o co chodziło w bójce.Saywer usiadł na kanapie.
-O co się pobiliście wtedy?-spytałam siadając obok niego.
-Doktorek Ci nie powiedział?-spytał ździwiony.
-Nic nie powiedział oprócz tego ,że "jest zbyt prywatna sprawa"
-Jak tak on sądzi to i ja nic Ci nie powiem ,ale napewno kiedyś on Ci powie jak nie zapomni.
-Ale jesteś pocieszający(xD)
-Dziękuje.
-Prosze.
Nagle ktoś wszedł do mieszkania.Zerwałam się jak oparzona z kanapy.Do pokoju wszedł Jack.Widać było w jego oczach że jest niezadowolony z przybycia Saywera w odwiedziny.
-Ja już lepiej pójde-powiedział Saywer-do zobaczenia.-dopowiedział zwracając się do mnie.
-No cześć.-powiedziałam.
Gdy usłyszałam ,że Saywer zamknął drzwi zwróciłam się do Jack:
-Przepraszam
-Za co?
-Nie powinnam była go wpuszczać ,zwalam Ci się na głowe i jeszcze nieproszeni goście.Przepraszam.
-Nic się nie stało.-powiedział jak zwykle uśmiechnięty Jack.
Odpowiedziałam mu uśmiechem.Poszłam do pokoju.Zaczęłam czytać jakąś książke.Poszłam do Jack'a pokoju.Jednak nic nie zdąrzyłam powiedzieć bo przewróciłam się o pudło stojące w progu."Wylądowałam" na Jack.
-Przepraszam.-powiedziałam wstając.
-Nic się nie stało.-odpowiedział równiez wstając (xD)
-Co robisz?
-Porządki.
-Aha...
-Coś się stało?
-Nie nic... tylko zapomniałam co miałam się Ciebie spytać...jak mi się przypomni to przyjdę spowrotem i będe bardziej uwarzała.
Poszłam do pokoju.Znowu zaczęłam czytać nudną książke.Nie zauważyłam kiedy ale zasnęłam.Rano po śniadaniu odrazu poszłąm ponownić próbę szukania pracy.No i tym razem mi się udało.Pracuje jako fryzjerka.Gdy weszłam do domu odrazu krzyknęłam:
-Udało mi się!
Nagle wszedł do przedpokoju Jack.
-Mam nareszcie prace!-krzyknęłam.
Podbiegłam do Jack i przytuliłam się jego.Gdy się ocknęłam co zrobiłam jak oparzona odsunęłam się o krok od Jack'.Jack za to przytulił mnie i zakręcił.Byłam taka szczęśliwa.Moje szczęście nie trwało długo bo zaraz do domu wszedł Saywer.
-Yhm...przeszkodziłem?-spytał zakłopotany.
-Mogłbyś chociaż zapukać lub zadzwonić najpierw?-spytał Jack.
Wyszłam z objęć Jack'a i poszłam do kuchni.Próbowałam ich podsłuchać.Jednak nic nie słyszałam.Nagle coś usłyszałam.Był to łumot i trzaskanie drzwiami.Gdy weszłam do przedpokoju zobaczyłam nieprzytomnego na ziemi Sawyera...,a obok niego stłuczony wazon.Nad Sawyerem stał z miną sadysfakcji Jack.Chciałam się zaśmiać ale wydarzenie należało do poważnych .Kucknęłam obok nieprzytomnego Sawyera i zobaczyłam co mu jest.Miał rozbitą głowe ,z której leciała powli krew i wielkiego siniaka pod okiem.Jack wyglądał podobnie ale nie miał stłuczonej głowy.Jack zaraz przestał się cieszyć z wygranej i opatrzył Sawyera.Przenieśliśmy go na sofę.Ciągle był nieprzytomny.
-Jack musimy pogadać.-powiedziałam
-Jak musimy ,to musimy.-odpowiedział Jack.
Poszliśmy do kuchni.Usiedliśmy przy stole.
-Więc o co chodzi?-spytał Jack.
-Powiedz mi wreszcie o co się bijecie.
-No dobrze ,dłuższą czy krótszą wersje?
-Dłuższą.
-No to zaczęło się to tak ,że Saywer od znalezienia ciągle Cię obserwuje.Gdy przyjechaliśmy tutaj Saywer pomyślał sobie Bóg wie co i zadzwonił.Gdy chciał ze mną gadać przyszedł do mnie do pokoju ,walnął mnie z pięści w nos i uciekł.Przy tym tylko powiedział "Zostaw ją!"No ,a dziś jak chciał ze mną gadać to powiedział "Zostaw moją dziewczyne!".Na początku się trochce ździwiłem no ale przeciez o wszystkim nie musze wiedzieć.Później mnie walnął i znowu chciał zwiać.No to ja go lekko stuknąłem wazonem.
-Co za bzdura ja z nim niechodze!
-Też tak myślałem ,więc wynika ,że się w tobie zakochał.
-No ale ja go nie kocham!
-To może z nim o tym porozmawiaj.
-Nie ,będzie lepiej jak on nie wie ,że mi powiedziałeś.
-O czym nie będe wiedział?-spytał się Sawyer wchodząc do kuchni.-A i czym dostałem w głowe?
-Wazonem.-powiedziałam jednocześnie z Jack
-No ładnie.-powiedział Sawyer masując głowe.-Ja już lepiej pójde ,a i następnym razem nie wazonem doktorku.-dodał.
-Zależy co będe miał pod ręką.
Pewnie tego Sawyer już nie usłyszał bo było słychać głośnie trzaśnięcie drzwiami.Poszłam do swojego pokoju.Wzięlo mi się na wspominanie dni na wyspie.Wszystkie wiązały się z Jackiem.Czasem w tych wpsomnieniach był Sawyer ale te wspomnienia nie były miłe.Jedno wpomnienie nie chciało odejść.Był to pierwszy pocaunek z Jackiem.Piamiętam to dokładnie ,jakby było to wczoraj.Działo się to wtedy ,gdy uciekłam z bunkru.Usiadłam na trawie i myślałam.Wtedy przyszedł Jack.Był wściekły na mnie ,gdyż zostawiłam Sawyera na podłodze i niepilonwany przycisk.Troszeczke się pokłóciliśmy.Jack chcąc mnie jakoś pocieszyć przytulił mnie.No i wtedy jakoś tak wyszło ,ze go pocałowałam.Było miło ale gdy się ocknełam co zrobiłam uciekłam.Teraz napewno bym tak niepostąpiła.Gdy ta myśl przeszła mi po głowie ugryzłam się w język.Próbowałam o tym niemyśleć ale nie udawało mi się.Naprawdę zakochałam się w Jacku ,lecz pewnie bez wzajemnośći.Nagle usłyszałam pukanie do drzwi.
-Proszę.-powiedziałam.
W drzwiach ukazał się Jack.
-Nie przeszkadzam?-zapytał się mnie Jack
-Nie,wejdź.
Jack wszdł do pokoju i usiadł koło mnie na łóżku.
-O której jutro kończysz pracę?-spytał się mnie Jack.
-O 13 a co?
-To o 15 zabieram Cię do ZOO ,mam nadzieje ,że nic nieplamowałaś.
-Nie ,jutro po pracy bym się nudziła.
-No widzisz ,dzięki mnie masz zajęcie.A teraz wybacz ale ide do pracy ,będe w domu o 22.-powiedział znikając za drzwiami.
Gdy Jack poszedł do pracy większość dnia spędziłam w salonie oglądając nudne filmy.Niespodziewanie zasnęłam na sofie.Rano gdy się obudziłam byłam u siebie w pokoju.Spojrzałam na zegarek.Miałam jeszcze godzine do pracy.Przebrałam się ,zjadłam śniadanie i poszłam do pracy.Jak na pierwszy dzień myśle ,że dobrze poszło mi w pracy.Gdy byłam już w domu zostało mi 30 minut do wyjścia.Nagle jak szalony wpadł do domu Jack.
-Kurde!Akurat dzisiaj musiał się zepsóć samochód!Chyba nie pojedziemy do ZOO,-powiedział Jack
-Wcale nie.Możemy przecież pojechać austobusem.
-Raczej nie ma innego wyjścia ,nie naprawie samochód w 30 minut.
-To przebierz się i chodź na przystanek
-Ok
Jack już po 4 minutach był gotowy do wyjścia.Gdy doszliśmy do przystanku akurat nasz autobus przyjechał.Austobus mył stasznie zatłoczony.Nagle autobusem podtrząsło i "wpadłam" w objęcia Jacka.
-Przepraszam.-powiedziałam prawie szeptem.
Jack na odpowiedź się tylko uśmiechnął.Objął mnie ramieniem abym się"nieprzewróciła".W ZOO bło cudownie.Nigdy wcześniej tak się nie bawiłam.Gdy wróciliśmy do domu oglądaliśmy film.Ogólnie cały dzień świetnie mi z nim minął.Gdy się skończył film chwile siedzieliśmy w milczeniu.
-Ja już ide "do siebie" ,dzięki za dzisisiejszy dzień ,było świetnie.-powiedziałam dając mu cmoka w policzek.
Miałam już iść lecz Jack złapał mnie za ręke i przybliżył do siebie. Pocałował mnie niepewnie.Gdy odwzajemniłam pocaunek ,pocałował pewniej.
-Kocham Cię.-szepnął mi Jack do ucha po czym znowu zaczął mnie całować.
Weszliśmy do sypialni ciągle całując się.Jack zaczął ściągać mi koszulkę.(Nie będe opisywała co dalej się działo bo chyba się każdy domyśla )Rano obudziłam się obok Jack.On jeszcze spał.Szybko się ubrałam i poszłam do pracy.Byłam cały dzień roztargniona.Gdy wróciłam do domu ,Jack udawał ,że mnie niezna.Z niechęcią powiedział "Cześć".Co się z nim stało?
3 tygodnie później
Przez 3 trzy tygodnie nie odzywaliśmy się do siebie.Ostatnio czułam się niedobrze.Ciągle wymiotowałam.Koleżanka z pracy poradziła mi ,żebym zrobiła sobie test ciążowy.Mówi ,że te objawy skazują na ciąże.Zrobiłam jak mi poradziła.Test wykazał ,że ...jestem w ciąży.Gdy wróciłam do domu Jack oglądał telewizje.Był w wyjątkowo dobrym humorze.
-Musimy pogadać.-powiedziałam
-Nie teraz.-powiedział a raczej odburknął.
-Teraz.-powiedziałam podnosząc troche głos.
Jack wyłączył niechętnie telewizor.
-Słucham.
-Jestem w ciąży.-powiedziałam od razu ,gdyż nielubie przedłużać rozmów.
Jack trochę się napoczątku zdziwił poczym powiedział:
-Gratuluje tobie i ojcu.
-Ty tego nierozumiesz?Ty jesteś ojcem!
Jack był zszokowany.
-Czy to pewne?
-Jeszcze nie do końca ,tak test pokazał.Będzie dopiero wiadome za kilka miesięcy.
Poszłam do pokoju.Zaraz później wszedł Jack
-Przepraszam.-powiedział
-Za co?
-Za wszystko ,przez ostatnie 3 tygodnie zachowuje się jak ham ,nie wiem--
-Przeprosiny przyjęte.-powiedziałam z uśmiechem.
Jack pocałował mnie.
-Ja mówiłem prawde ,że Cię kocham.
-Ja też Cię kocham.-powiedziałam pocałując go.
Jack nagle spojrzał na zegarek.
-Kate wybacz ale musze iść ,zaraz spóźnie się do pracy.
Uśmiechnęłam mu się w odpowiedź.Jack pocałował mnie i zaraz poszedł.Poszłam do salonu.Jack jeszcze chwile kręcił się po domu ale zaraz wyszedł.Zaczęłam oglądać telewizje.Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi.Był to Sawyer.
-Czego chcesz?-spytałam stojąc w progu.
-Pogadać ,co już niewolno?
-Nie jestem w najlepszym nastroju może kiedy indziej.
-No to nara.
Wróciłam do salonu.Skłamałam Sawyerowi ,gdyż niechciałam z nim gadać.Kilka minut oglądałam telewizje lecz zaraz mi się znudziło.Postanowiłam zrobić sobie spacer.Poszłam do parku.Nagle usłyszałam ,że ktoś woła:
-Kate!
Odwróciłam się.Była to Claire ze swoim synkiem i Charlim.
-Cześć!Co wy tutaj robicie?-spytałam
-Na spacer wyszliśmy.Co tam u Ciebie?-spytała Claire
-A dobrze ,dziękuje.
-Może byś wpadła do nas na kawe?Mieszkamy niedaleko.
-Dobrze.
Po drodze do Chariego i Claire domu ciągle rozmawiałyśmy.Charli raczej nie odzywał się.Claire mieszka w bloku.Jest to bardzo duże mieszkanie jak na blok.Charli poszedł do pokoju z Araonem ,a ja zostałam z Claire w pokoju.
-Jak Ci się układa z Jackiem?-spytała od razu Claire ,gdy Charli wyszedł z pokoju.
-Dobrze ,ale skąd wiesz ,że jesteśmy razem?
-Widać to po twoich oczach.
-A jak Tobie układa się z Charli?
-Świetnie!Charli już od dawna traktuje Araona jak własnego synka ,dlatego między nami nie ma żadnych kłótni.
-Claire!Pomóż mi!!-krzykną Charli z pokoju
-Już ide!-krzyknęła-Wybacz musze iść.-dodała zwracając się do mnie.
-Ja już pójde ,Jack powinien wrócić z pracy.
-No dobrze ,ale mam nadzieje ,że jeszcze do nas wpadniesz.Mam nadzieje ,że zapamietałaś adres.
-To jest tak blisko ,że prawie jesteśmy sąsiadkami.
-Claire!!-krzyknął Charli.
-Wybacz ,ale musze już iść jak widzisz coś się tam dzieje.
-Dobrze ,dozobaczenia
-Dozobaczenia.-powiedziała idąc w kierunku pokoju.
Gdy przyszłam do domu Jacka jeszcze nie było.Gdy usiadłam na kanapie Jack przyszedł już do domu.
-Co za natrętny człowiek!!-krzyknął od razu z progu Jack.
-Co się stało?-spytałam
-Saywer cały czas czekał na mnie w szpitalu ,aż skończe prace.Próźniej jeszcze gadał ,że mam na Ciebie zły wpływ.Odczepił się dopiero jak mu powiedziałem ,że...
Niedokończył.
-Co mu powiedziałeś?
-Że jesteś ze mną w ciąży...
-Już myślałam ,że coś gorszego.
-Niegniewasz się?
-Oczywiście ,że nie!
Pocałował mnie.
-Pójde się przespać ,miałem dzisiaj ciężki dzień.
-Słodkich snów.
Jack poszedł do swojego pokoju.Też poszłam spać bo było dosyć późno.Następnego dnia ktoś z rana dobijał się do drzwi.Szybko przebrałam się z piżamy i poszłam odtworzyć.Była to jakaś kobieta.
-Czytu mieszka Jack Shephard?-spytała
-Taak ,ale go teraz nie ma w domu ,a wróci dobiero koło 20 ,coś przekazać?
-Powiedz mu ,że jego żona chce się z nim widzieć ,a pani to kto?
-Kate Aus--
-Nie chodziło mi o pani dane ,lecz kim pani jest dla Jacka?
-Znajomą...
-Mam nadzieje ,ze szybko się pani skąd wyprowadzi.-powiedziała to i zaraz poszła.
Zamknęłam drzwi i się rozpłakałam.Szybko się spakowałam.Nie chce już nigdy więcej widzieć Jacka.Czemu mi on nie powidział ,że ma żone?!Zostawiłam mu kartkę ,na której napisałam "Żegnaj".Poszłam do Claire.Miałam nadzieje ,że da mi jedną noc u siebie przenocować.Drzwi do ich miszkania odtworzyła mi Claire.
-Moge?-powiedziałam nadal płacząc.
-Oczywiście ,wejdź.-powiedziała.
Zostawiłam torbe w przedpokoju.Zaprowadziła mnie do salonu.
-Powiesz mi co się stało?
-Jack--próbowałam coś powiedzieć jednak nie mogła z siebie wydobyć żadnego słowa.
-Coś mu się stało?
-Niee ,tylko on nie powiedział mi ,że ma żone...no i właśnie ona się zjawiła i kazała mi się wynosić z ich mieszkania.Moge zanocować u was dzisiaj?
-Oczywiście!I szybko nie musism się wynosić.Choć zaprowadze cię do pokoju dla gości.
Claire wprowadziła mnie do małego ,lecz bardzo przytulnego pokoju.
-Dziękuje.-powiedziałam ściskając ją przyjaźnie.
Claire lekko się uśmiechnęła i zostawiła mnie samą w pokoju.Cały czas myślałam o Jacku.Nie mogłam i nie chciałam o nim zapomnieć.Nadal go kochałam.Około 21 nagle wpadła do pokoju Claire.
-Kate!Jack przyszedł i chce się z Tobą natychmiast zobaczyć.Powiedziałam ,że Cię tutaj niema ,lecz on powiedział ,że widzial Cię w oknie.Wpuścić go?
-Niee ,powiedz ,że niechcego widzieć.
Claire wróciła do przedpokoju.Słyszałam ,że się kłócą.Nie mogłam zrozumieć co mówią.Znowu do pokoju wróciła Claire.
-Powiedział ,że nie pójdzie dopuki z Tobą nie pogada ,gdyż nierozumie tej kartki.
-A może tu wejść?
-Naturalnie ,że może.
-To go wpuść...
Nalge jak szalony wszedł do pokoju Jack.
-Kate o co chodzi?-spytał odrazu.
-Jeszcze się pytasz?!Dzisiaj rano przyszła jakaś kobieta i powiedziała ,że jest Twoją żoną i mam się wynosić z waszego mieszkania.
Jacka ździwiło to co powiedziałam.
-Żona?
-Niewyraźnie mówie?
-Ale..ja się rozwiodłem z Sarą przed karastrofą...
-Jak to...?
-Ja już za to wszystko rozumiem.Dzisiaj przyszedł znowu do mnie Sawyer i powiedział ,że już jesteśmy razem.Jak już mówiłem on się w Tobie zakochał i nie odczepi się od Ciebie.
Gdy to Jack powiedział czyłam się glupio.Zrobiłam zamieszanie z byle czego.
-Jestem głupia... wychodzi na to ,że robie zamieszanie z byle czego...
-Przynajmniej wiem ,że mnie kochasz.
-No bo Cię kocham.-powiedziałam prawie szeptem
Jack mnie pocałował poczym zaraz dodał:
-Wracajmy do domu.
Wziął moją torbe i wyszliśmy z pokoju.
-No no znowu gołąbki gruchają...-powiedział Charli
Claire lekko walnęła go łokciem.
-Problemy rozwiązane?-spytała Claire
-Rozwiązane i dziękuje za gościne.-powedziałam.
Nagle była słychać głośny płacz dziecka.
-Zo ca dzieciak ,zawsze płacze.Musze iść dozobaczenia.-powiedziała Claire znikając w pokoju.
My też wyszliśmy z domu.Po drodze nie zamieniliśmy ze sobą ani jednego słowa.Gdy doszliśmy do domu Jack powiedział:
-Obiecaj mi ,że zanim coś pochownego postanowisz przemówisz to zemną.
-Obiecuje
W domu obejrzeliśmy film ,który Jack wyporzyczył.Cały film oglądałam wtulona w niego.W którymś momęcie zasnęłam.Rano gdzy się obudziłam kołomnie siedział Jack.
-Dzień dobry.-powiedział.
-Dzień dobry... ,która godzina?
-Prawie 11
-Dlaczego mnie nie obudziłeś?-powiedziałam zrywając się z łóżka.-przecież niezdąrze do pracy.
-Dzisiaj nie idziesz do pracy ,widziałam Twój grafik ,idziesz za 4 dni ,a w ogóle tak słotko spałaś ,że nie miałem Cię zamiaru budzić.
Naglektoś zadzwonił do drzwi.
-Ja odtworze.-powiedział Jack i zaraz wyszedł z pokoju.
Byłam ciekawa kto przyszedł więc wstałam z łóżka.Była to ta kobieta ,która przyszła wczoraj.
-Sara?Co Ty tutaj robisz?-spytał się jej Jack.
-Jak to co?Przyszłam Cię odwiedzić ,byłabym wczoraj gdyby nie ta ... ,w ogóle kim ona jest?-powiedziała Sara
-Jestem Kate.-wtrąciłam.
-Co ta Kate robi w twoim mieszakaniu?-zwróciła się do Jacka
-Mieszka ,a co ma robić?-odpowiedział jej
-To niech ona się szybko wyprowadzi...
-Mieszka tutaj na stałe.
-Jasne!Będziemy mieszkać teraz w trójkę?!
-Ty się tutaj nie wprowadzasz!Rozwiedliśmy się już dawno!
-Sawyera plan nie zadziałał...-powiedziała ściszonym głosem
-To jego plan?-spytał Jack
-Tak... zapłacił mi ,żebym was skłóciła... ,przepraszam.Saywer myślał ,że-powiedziała wychodząc.
-Co jeszcze Sawyer wymyśli?-spytałam
-Nie wiem...,ale musze zbierać się już do pracy.-mówiąc to pocałował ją w policzek.
Wyszedł z pokoju.Zaczęłam oglądać telewizje ,ale zaraz telewizor wyłączyłam.Czekałam na Saywera.Wiedziałam ,że przyjdzie i tylko na to czekałam.Chciałam znim pogadać zanim zrobi to Jack.Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi.Szybko zerwałam się z kanapy i poszłam do drzwi.
-Kto tam?-spytałam nie odtwierając drzwi
-Saywer maleńka
Odtworzyłam drzwi.Saywer wszedł do dużego pokoju.Zamknęłam drzwi i poszłam za nim.
-Masz mi coś do powiedzenia?-spytałam z progu.
-Przepraszam ,nie moja wina ,że mi się podobasz i Cię Kocham.
Stanął koło mnie i chciał mnie pocałować ,lecz się odsunęłam.
-No tak...,wybrałaś Jacka...a na wyspie mówiłaś ,że mnie ko--
-Nie wracajmy do tego.-przerwałam mu-Było ,mineło.Zapomnij o tym.
-Nie uda mi się.
Zastała nas cisza.Nadal staliśmy obok siebie.Saywer pierwszy się odckną i usiadł na kanapie ,ja zaraz po nim.
-Doktorka nie ma w domu?-spytał się Saywer
-Nie...poszedł do pracy ,a co?
-Nie nic...musze z nim później pogadać.
Znów zastała nas okropna cisza.Zaczęłam wspominać wyspe i co się na niej działo.Do ostatniego dnia byłam z Saywerem ,ale nie wiem czemu...Jackowi zależało na mnie ,ale nie mógł tego znieść ,że wybrałam jego.Przez kilka dni "walczył" o mnie ,ale widząc ,że na mnie nie robi wrażenia dał sobie spokój.Nawet nie wiem dlaczego teraz jestem z Jackiem.Najważniejsze jest to ,że go kocham i jest mi dobrze z nim.
-Kate...-odezwał się nagle Saywer
-Tak?
-Nie mów Jackowi ,że ja tu byłem ,tak będzie lepiej.
Kiwnęłam głową zgadzając się ,a on wyszedł z domu.Znów zostałam sama.Lubie czasem pobyć sama ,ale nie całymi dniami.Wyszłam z domu.Chodziałam po mieście ,kilka godziń.Gdy wróciłam do domu Jack już był.Siedział i jak zwykle oglądał telewizje.Gdy Jack zobaczył ,że już wróciłam od razu wyłączył telewizor.
-Mam coś dla Ciebie.-powiedział
Wziął mnie za ręke i zaprowadził mnie do pokoju ,w którym początkowo mieszkałam.Na łóżku leżało pudełko ładnie opakowane.
-W środku jest sukienka.Ubierz się w nią ,a ja przyszykuje kolacje.-mówiąc to powoli wychodzil z pokoju.
Odtworzyłam pudełko.W śródku była przecudna czerwona sukienka.Była przesliczna.Szybko sie w nią ubrałam i wyszłam z pokoju.Jack przygotował przepyszną kolacje.Jack miał na sobie grarnitur.Był zestresowany ,było to widać po jego wyrazie twarzy.Z początku myślalam ,że zapomniałam o jakiejś uroczystości ,lecz nie.Była to po prostu urocza kolacja.Przy niej się prawie w ogóle nie odzwyaliśmy.Gdy już miałam odchodzić od stołu Jack mnie zatrzymał.Klęknął obok mnie.
-Kate...zostaniesz moją żoną?
W myślach obijała mi się tylko jedna odpowiedź "tak!".Jednak nie mogłam wydobyć z siebie żadnego słowa.Byłam taka szczęśliwa.
-Tak...-wkońcu powiedziałam ,a po moim policzku spłyneła łza.
-Kate...Ty płaczesz?Coś się stało?
-Nie nic...jestem taka szczęśliwa!
Rzuciłam mu się w ramiona.Było to dla mnie najszczęśliwszy dzień w życiu.Jack załóżył mi obrączke.Była śliczna.Dalsza część kolacji nabrała weselszego nastroju.Jack cały czas mówił o ślubie.Ja za to zaczęłam mieć wątpliwości czy postąpiłam właściwie.Wkońcu mogą wznowić sprawe śmierci mojego ojca ,a w tedy pójde do więzienia i zniszcze mu życie...,a ja tego nie chce.
***
Następnego dnia ,gdy obudziłam się Jacka nie było.Jak zwykle musiał iść do pracy.Przyzwyczaiłam się do tego.Ale nigdy nie przzwyczaje się do cziszy w domu.Przebrałam się i zaczęłam oglądać w telewizje.Nic ciekawego nie leciało.Obejrzałam 4215 odcinek Mody na sukces.Akurat gdy się odcinek skończył zabrzmiał dzwonek do drzwi.Był to Sawyer.
-Przyszedłem pogratulować.-powiedział od razu gdy otworzyłam drzwi.
-Ale czego?-spytałam.
-Zaręczyn.-powiedział z głupim uśmiechem a twarzy.-To jak ,moge na chwile wejść?
-Na chwile.
Sawyer wszedł do pokoju gościnnego.Usiadł na sofie i zaczął.
-O mnie już zapomniałaś?-zaczął
-Nie rozumiem.-odparłam.
-Zapomiałas o tym co działo się na wyspie?
-Nie zapomniałam...
-Właśnie ,ja też.Gdy tylko wkońcu przyleciałam do Las Angeles ,pierwsze co zrobiłem to pytałem o Ciebie!Gdy się dowiedziałem ,że mieszkasz z Doktorkiem,to aż mnie zatkało!Dlaczego akurat z nim!?No dobra ,myślałem ,że coś sie stało i ,że wrócisz ze mną ,a Ty co?Ignorujesz mnie! Należy mi się chyba jakieś wyjaśnienie co?
-Przepraszam ,sama nie wiem jak to się stało ,ale jest jak jest i nic tego nie zmienisz!Kocham Jacka i jest mi z nim dobrze!
-A mnie?
-Co Ciebie?
-A mnie kochasz?
Zamilkłam.Nie wiedziałam co do niego czuje.Chciałam sobie wmówić ,że najwyżej może być moim przyjacielem ,ale tak nie jest.
-Nie jesteś mi obojętny-powiedziałam wkońcu
-Chociaż tyle.
Uśmiechnęłam się lekko.
-A Ty?
-Co ja znów?
-Co do mnie czujesz?
-Miłość.Pierwszy raz się tak mocno zakochałem ,ale niestety bez wzajemności...
Uśmiech z mej twarzy znikł.Było mi głupio.Czułam się winna.Zapadła głucha cisza.Słychać było nawet bzyczenie much.
-Skąd wiesz o zaręczynach?-powiedziałam
-Byłem dzisiaj w szpitalu ,by porozmawiać z Jackiem.Bardzo zadowolony mi to powiedział.
-O czym chciałeś z nim rozmawiać?
-Czy to ważne?Jak dla mnie już nie.
Znów zapadła głucha cisza.Nie lubie tego.
-Kate...mam do Ciebie prośbe.-zaczął Saywer
-Tak?
-Nie żeń sie bez miłości.
-Ja kocham Jacka.
-Jak uważasz.No dobra ,ja ide ,bo miałem być tylko na chwile.
-Własnie ,lepiej idź ,bo Jack może zaraz wrócić.
Ruszyliśmy w strone drzwi.Saywer wyszedł ,a gdy już miałam zamknąć drzwi pocałował mnie.
-Kate?!Co Ty robisz?-krzyknął Jack wysiadający z samochodu.
-No to narazie Kate.-powiedział Saywer ,po czym zaraz zaczął uciekać.
Jack nawet go nie zauważył.Patrzyl ciągle na mnie gniewnym wzrokiem.Był wściekły na mnie.Nie dziwie mu sie.Sama byłam na siebie zła ,ale najbardziej na Saywera.Zrobił to specjalnie.Pewnie widział jak Jack wraca z pracy.Najgorsze było to ,że odwzajemniałam pocaunek.Jak ja mogłam to zrobić Jackowi?I to dzień po zaręczynach?Nienawidze się! Niech ja dorwe Saywera w swoje ręce...
-Jack...ja...przepraszam...-tylko tyle potrafiłam z siebie wyrzucić.
Rozpłakałam sie.Wbiegłam szybko do domu i rzuciłam sie z płaczem na łóżko.Czułam sie okropnie.Wiedziałam ,że Jack już mi nie wybaczy.Znów go zdradziłam.
-Nie płacz Kate ,wybaczam Ci.
Podniosłam twarz z poduszki.To był Jack.
-Nie płacz już.-powtórzył.
-Jak to wybaczasz mi?-spytałam łamiącym głosem.
-Normalnie ,pewnie to Saywer się na Ciebie "rzucił"
-Dziękuje.
Przytuliłam się mocno do niego.Cieszyłam się ,że dał mi kolejną szanse.W tej samej chwili postanowiłam sobie ,że już nigdy nie spotkam się z Saywerem.
***
Z rana musiałam iść do pracy.Na szczęście było dzisiaj mało klientów i mogłam się wcześniej wyjść z pracy.Gdy wracałam do domu zrobiłam zakupy.Chciałam ugotować jakiś dobry obiad ,by przeprosić Jacka za wczoraj.Dużo gotować nie umiem ,ale myśle ,że coś dobrego uda mi się ugotować.
-Kate zaczekaj!-usłyszałam ,gdy już miałam wchodzić do domu.
Odwróciłam się.Naprzeciwko domu stała wysoka blondynka.Była to Juliet.Nie rozumiem co tutaj robiła.
-Tak?-zapytałam.
-Mieszkasz z Jackiem?
-Tak ,a co?Teraz go pewnie nie ma ,ale moge coś przekazać.
-A kiedy wórci?Wolałabym sama z nim porozmawiać.
-Pewnie niedługo ,chcesz na niego zaczekać?
-Chętnie ,ale nie chce przeszkadzać.
-Nie będziesz ,wejdz.
Nie wiem dlaczego ją wpuściłam.Byłam bardzo ciekawa co chce od Jacka.Wkońcu to dziwne ,nawet opuściła wcześniej wyspe od nas.Juliet weszła do pokoju gościnnego ,a ja poszłam odnieść zakupy do kuchni.
-Ale ja naprawde nie chce przeszkadzać-powtórzyła się Juliet
-Nie przeszkadzasz ,ale skąd wiesz gdzie Jack mieszka?
-Spotkałam wczoraj Saywera ,powiedział mi.
W tej samej chwili było słychać zgrzyt zamka w drzwiach.
-Kate ,już wróciłem.-powiedział Jack przekraczając próg mieszkania.
Chwile później pojawił się w pokoju ,w którym byłyśmy.Odrazu wyraz twarzy mu się zmienił.Był ździwiony.
-Kate ,mogłabyś wyjść?Później Ci to wyjaśnie.-powiedział
Kiwnęłam głową zgadzając się i wyszłam z pokoju.Jednak nie daleko.Chciałam usłyszeć o czym rozmawiają.
-Nie powinnaś przychodzić do mnie do domu ,nie chce by się o tym dowiedziała Kate.-powiedział Jack siadając koło Juliet.
-Wybacz ,nie mogłam się doczekać kiedy Cię zobacze.
Zbliżyła się do niego i...pocałowała go!Zamurowało mnie.Są parą!?Nie mogłam w to uwierzyć ,nawet nie chciałam.Teraz wiem ,co czuł Jack widząc mnie wczoraj z Saywerem.Może robi to z zemsty?Nie ,to nie w jego stylu.Jestem ciekawa co powie mi Jack.Nie powiem mu ,że ich podglądałam ,bo mógłby powiedzieć ,że mu nie ufam.Poszłam do pokoju.To co zobaczyłam wyprowadziło mnie z równowagi.Nagle usłyszałam jak ktoś przaska drzwiami.Pewnie już poszła.Zaraz później wszedł do pokoju Jack.
-Co chciała?-spytałam.
-Przyniosła ze sobą zdjęcie ze szpitala.Wiesz ,niedawno przyjeli ją do nas do szpitala.
-Rozumiem...Jest taka ładna pogda ,ide się przejść.
Wszysłam z domu.Jak mógł mnie okłamać!Chciałabym mu powiedzieć ,kilka niemiłych rzeczy ,ale nie potrafie.Wkońcu postąpiłam tak samo.Po moich policzkach spłynęło kilka łez.Poszłam do parku.Usiadłam na ławce.Starałam się zapomnieć to co widziałam.Ciągle mam ten obraz przed oczami...Nagle zauważyłam jak znana mi osoba wychodzi z pakru.Był to Saywer.Pobiegłam za nim.
-Saywer zaczekaj!-krzyknęłam.
Saywer odwrócił się ,a ja się jego przytuliłam.
-Kate ,co się stało?-spytał Saywer
-Prosze ,nic nie mów tylko mnie przytul.
Saywer mocno przytulił mnie do siebie.Stalismy tak kilka minut.Przestałam płakac.Czułam się dobrze w jego objęciach.Usiedliśmy na pobliskiej ławce.
-To powiesz co się stało?Twoje zachowanie trochce mnie ździwiło.
-Jack spotyka się z Juliet...
-To mi nowina ...
-Wiedziałeś o tym?
-Już od dawna.
-To czemu mi o tym nie powiedziałeś!
-A uwierzyłabyś mi?Po tym co zrobiłem?Wątpie.A w ogóle byś pomyślała ,że próbuje Cię od Jacka odciągnąć.
-Też racja...Wychodzi na to ,że będe musiała go obserwować...
Następnego dnia również przyszła Juliet.Niby sprawy służbowe.Jack ,znów mnie poprosił bym wyszła.Zrobiłam to ,ale podsłuchiwałam pod drzwiami.
-Jack...ile jeszcze będziemy tak grać?Albo z nią zerwiesz ,albo ja zerwe z Tobą.-powiedziała Juliet
-Szukam odpowiedniego momentu.Cierpliwości kochanie.
-No dobrze...,ale kiedy wyznaczymy date ślubu?
Zamurowało mnie.Oni są...zaręczeni?Niemożliwe!Przecież ja też.Przed oczami pokazywały mi się mile spędząne chwile z Jackiem.Zakręciło mi się w głowie.Upadłam na podłoge.Zemdlałam.Gdy się obudziłam strasznie bolała mnir głowa.Leżałam na łóżku ,a koło mnie siedział Jack.
-Co się stało?-spytałam
-Zemdlałamś ,jak się czujesz?-spytał Jack.
-Nawet dobrze...,a gdzie Juliet?
-Poszła już dawno ,Kate musze Ci coś powiedzieć.
-Ja też.Słyszałam o czym mówiliście w pokoju.
Jacka zamurowało.Widać było to po jego wyrazie twarzy.Po chwili jednak nabrała ona powagi.
-Czyli już wiesz.
-Domyślam się.
-To już jest koniec Kate.Przykro mi.
Do oczu zbierały mi się łzy.Nie.Musiałam je jeszcze przez chwile powstrzymać.Musze mu coś powiedzieć ,by wiedział ,że postąpił źle.
-Nie rozumiem Cię...po co mi się oświadczyłeś ,jeżeli teraz ze mną zrywasz?
-Myślałem ,że Juliet zaginęła na morzu!Na prawde nie chciałem tego,przykro mi.
-Mi też.
Gdy tylko to powiedziałam rozpłakałam się.Zaczęłam się szybko pakować.Już po 15 minutach byłam spakowana.
-Chcesz się koniecznie wyprowadzić?Przecież możesz --
-Nic od Ciebie niechce!Chociaż...mógłbyś mi zjeść z oczu!
-Masz.-mówiąc to Jack podał mi klucze.-To klucze do mieszkania.Nie jest zbyt duże ,ale przynajmniej będziesz miała gdzie się zatrzymać.
-Mówiłam ,że nic od Ciebie niechce!-mówiąc to rzuciłam kluczmi na podłoge.
-Kate...weź je.Mieszkanie jest niedaleko.Zaprowadze Cię.
-Czy Ty mnie słuchasz?Odczep się ode mnie!Nie chce niczego od Ciebie!
-Kate!Nie marudź!Idziemy!-złapał mnie za ręke i pociągnął za sobą.
-Puszczaj mnie!Nie chce niczego od Ciebie...Chce tylko sobie wkońcu ułożyć życie...-mówiąc to usiadłam na fotelu i załamałam ręce.
Jack przykucknął obok mnie.Czułam na sobie jego wzrok.Podniosłam lekko głowe.Jack otarł mi łzy.
-Nie martw się.Napewno sobie ułożysz życie.-powiedział jak zwykle troskliwym głosem.
-Nie będe potrafiła Ciebie zapomnieć...Jeszcze mam w sobie nasz skarb...
-Jakoś się ułoży...,a teraz choć ze mną do tego mieszkania.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Kate_99
Administrator
Dołączył: 17 Lip 2006
Posty: 530
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gliwice
|
Wysłany: Sob 14:34, 19 Maj 2007 Temat postu: |
|
|
Sprobuj jeszcze raz powiedziec "smiecia" to dostaniesz kopa^^ A tak nawiasem to wszystko co pisalas od poczatku? Jakos malo tego jest
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
jatest!!
Addicted to Jate
Dołączył: 25 Lip 2006
Posty: 580
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 17:31, 19 Maj 2007 Temat postu: |
|
|
Jaki śmieć!
to jest cudo
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anyu
Administrator
Dołączył: 16 Lip 2006
Posty: 468
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z wyspy ;)
|
Wysłany: Sob 20:46, 19 Maj 2007 Temat postu: |
|
|
Śmieć ,śmieć
Ja też się ździwiłam ,ale to tylko tyle...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anyu
Administrator
Dołączył: 16 Lip 2006
Posty: 468
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z wyspy ;)
|
Wysłany: Pon 15:46, 21 Maj 2007 Temat postu: |
|
|
Piszę posta pod postem bo mam ogłoszenie ,a tak nikt jego nie przeczyta
Postanowiłam iść na całość z my "opo" <--- jeśli to coś można tak nazwać.
Mam już cały plan poukładany w głowie.
Iż ,że "nowe" forum postaram się dodać jakiś taki dłuugi odcinek.
I tym razem z sporym opisem
A w każdym razie sie postaram.
Ten odcinek opublikuje góra w niedziele
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nessi
Rodowity Jater
Dołączył: 24 Gru 2006
Posty: 236
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Jasionka
|
Wysłany: Pon 17:40, 21 Maj 2007 Temat postu: |
|
|
To super,bo mi się podoba i w ogóle takie to opowiadanie Twoje pomyślane. Ale mam jedno zasadnicze pytanko: Kate i Jack będą na końcu razem,prawda????Bo teraz po tym zwiastunie i sneek peeku to grzech ich rozdzielać...chyba że śmiercią. Ale śmiercią też nie. Bo Jate is fate nie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anyu
Administrator
Dołączył: 16 Lip 2006
Posty: 468
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z wyspy ;)
|
Wysłany: Pon 17:57, 21 Maj 2007 Temat postu: |
|
|
Będą.
Ale w przszłości no nie?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jasia
Jate Angel
Dołączył: 26 Gru 2006
Posty: 357
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z nienacka
|
Wysłany: Pon 18:49, 21 Maj 2007 Temat postu: |
|
|
No jakoś mało tego... Tzn kiedyś było więcej chyba...tak mi sie wydaje. Never mind...
To w takim razie ja czekam na zrealizowanie koncepcji na ciąg dalszy
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anyu
Administrator
Dołączył: 16 Lip 2006
Posty: 468
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z wyspy ;)
|
Wysłany: Wto 14:36, 22 Maj 2007 Temat postu: |
|
|
Jak sie spręże ,to będzie nawet dzisiaj
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anyu
Administrator
Dołączył: 16 Lip 2006
Posty: 468
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z wyspy ;)
|
Wysłany: Wto 15:34, 22 Maj 2007 Temat postu: |
|
|
Baby?.
Był słoneczny ranek.Słońce łaskotało mnie po twarzy.Otworzyłam lekko oko.Na zegarku była 5:42 ,więc za wcześnie by wstawać.Zamknęłam oczy i przewróciłam się na drugi bok.Objełam mocno Jacka i próbowałam ponownie zasnąć.Nagle poczułam łaskotanie po nodze.Obejrzałam się do okoła lecz nikogo nie było.Ignorójąc to spróbowałam znów zasnąć.
-Pobudka!-usłyszałam krzyk ,a zaraz później Faith wskochyła na łózko i zaczęła lekko uderzać nas poduszką.
-Faith ,kochana,daj pospać jeszcze trochę.-wymamrotał Jack przekrecając się z boku na bok.
-Ależ tatusiu!Obiecałeś ,że z samego rana pójdziemy nad jezioro zobaczyć łabędzie!Obiecałeś!
-No wiem i dotrzymam słowa ,ale nie możemy póść tam za 2 godz?
-Nie! Ja chcę teraz!
-No dobrze...
Jack powoli zaczął wstawać.Posłał mi miły uśmiech i wyszedł z Faith do kuchni.Nagle zabrzmiał dzwonek do drzwi.
-Ja otworzę!-krzyknął Jack.
Postanowiłam sprawdzić kto dzwoni.Wkońcu nikt bez powodu nie przychodzi do kogoś tak wcześnie.Była to Juliet ,z dwójką dzieci.
-Jack?!Co Kate robi u nas w domu?!
-Sam nie wiem!Jakoś tu weszła!.-krzyczał.-Kate ,co do cholery robisz tak rano u mnie w domu?!-mówiąc to zwrócił się do mnie.
-Ja....--
-Wynoś się stąd!I tak nigdy nie odzyskasz Faith!
-Nie!!
-Kate?Obudz się!
Poczułam jak ktoś szarpie mnie za ramię.Otworzyłam oczy.Nade mną stał Saywer.
-Kate?Co się stało?Krzyczałaś!-oświadczył.
-Ja... miałam zły sen...
-Co takiego Ci się śniło?Masz te koszmary już od tygodnia.
-Jakieś upiory mnie gonią...Sama nie wiem co to jest.
-Mam nadzieje ,że Ci szybko przejdą ,bo zaczynam się o Ciebie martwić.Tak poza tym to kolacja już na stole.
-O! A co zrobiłeś?
-A choć zobacz
-Zaraz przyjdę.
Minęło już dziewięć miesięcy odkąd wyprowadziłam się od Jacka.Dziewięć miesięcy ,a ja nadal nie mogę o nim zapomnieć.Dziewięć miesięcy i nadal go kocham.Jeszcze na dodatkę codziennie sobie o nim przypominą gdy spojrzę na swój brzuszek.Jest już duży.Wiem ,że to będzie dziewczynka.Będzie miała na imie Faith.Będzie miała zielone oczy jak ja i czarne włosy po Jacku.Będzie miała moją urode ,ale charakter po Jacku.Przynajmniej tak sobie ją wyobrażam.
Poszłam do łazienki.Obmyłam lekko twarz i spojrzałam na siebie w lustrze.Usmiechnęłam się lekko do siebie ,ale zaraz potem uśmiech zniknął.Jack...znów sobie go przypomniałam.Zawsze się do mnie słodko uśmiechał.Teraz ten uśmiech idzie do Juliet zamias do mnie.Już niedługo miną ostatnie szanse na odzyskanie Jacka.Już niedługo Jack bierze ślub z Juliet.Data została ustalona na 23.08.Zostało jeszcze tylko dziesięć dni.Dostałam od Jacka zaproszenie na ślub ,ale i tak na niego nie pójdę.Po co mam jeszcze bardziej cierpieć?Wkońcu on "tak" ,powie innej kobiecie.W sumie to pójdę.Zobacze to na własne oczy.Zobaczę to ,że go staciłam już na zawsze.
Nagle dostałam mocnego skurczu.Zrobiło mi się słabo.Przykucnęłam i złapałam się mocno za brzuch.
-Saywer!-krzyknęłam.
-Co się stało...-zaraz potem zaniemówił.
-To już.Dzwonię po pogotowie!
------------
Uff.Jednak dodaję teraz.Licze na miłe komentarze:)Co do odcinka ,to jednak nie jest dłuższy.Ma standardowo stronę.Co do błędów ,to przepraszam ,ale mam dyslekcje(moja wieczna wymówka) i poprostu ortografia nie wchodzi mi w głowe.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nessi
Rodowity Jater
Dołączył: 24 Gru 2006
Posty: 236
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Jasionka
|
Wysłany: Wto 17:11, 22 Maj 2007 Temat postu: |
|
|
Fajnie że dziś dałaś nową część. Tylko szkoda że taka krótka,bo mi się strasznie podoba. Fajnie to wszystko rozegrałaś,tak no...po ludzku.tak jak jest w rzeczywistości. no i Kate pewnie nie pójdzie na ślub,bo będzie pewnie dzidzia a i ślubu pewnie nie będzie...jestem strasznie ciekawa jak to się skończy. mam nadzieję że szczęśliwie dla Jate.
EDIT:Ja też noszę się od kilku dni z dodaniem mojego ficka. Przeczytam go jeszcze raz i może wtedy dodam. Jeszcze nie wiem
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anyu
Administrator
Dołączył: 16 Lip 2006
Posty: 468
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z wyspy ;)
|
Wysłany: Wto 17:13, 22 Maj 2007 Temat postu: |
|
|
Dooodaj!!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nessi
Rodowity Jater
Dołączył: 24 Gru 2006
Posty: 236
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Jasionka
|
Wysłany: Wto 17:19, 22 Maj 2007 Temat postu: |
|
|
W porządku,postaram się w ten weekend,bo wcześniej nie mam czasu (jutro badanie wyników z biologi,w czwartek z histori,a w piątek z polaka ) Zdradzę że akcja toczy się na wyspie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anyu
Administrator
Dołączył: 16 Lip 2006
Posty: 468
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z wyspy ;)
|
Wysłany: Wto 17:23, 22 Maj 2007 Temat postu: |
|
|
Już się nie moge doczekać
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jasia
Jate Angel
Dołączył: 26 Gru 2006
Posty: 357
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z nienacka
|
Wysłany: Wto 17:39, 22 Maj 2007 Temat postu: |
|
|
Ojojojoj! Ale szybki przebieg akcji! hohoho...
Ja tak se czytam o tym dziecku i musiałam aż wracać żeby przypomnieć sobie na czym się skończyło...
A tak się dziwnie złożyło że moi rodzice pobrali się 23.08 w dniu urodzin mojej mamy
Odcineczek bajerancki i of course czekam na następny
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|